W awangardzie synodalności. Niemcy cieszą się z decyzji papieża. Co zrobi Kościół w Polsce?
#droga synodalna #globalny Proces Synodalny #Kościół katolicki w Niemczech #proces synodalny #synodalność
Programowe założenia globalnego Procesu Synodalnego, które Watykan ujawnił na początku września, wywołały w Kościele katolickim w Niemczech duże zadowolenie. Tamtejsi rewolucjoniści uważają, że Stolica Apostolska poprzez ogłoszone dokumenty poparła dotychczasowy kurs niemieckiej „reformy”. Papież Franciszek wprawdzie w mediach odciął się od ich Drogi Synodalnej, ale uczynił to tak nieśmiało i delikatnie, że najzagorzalsi moderniści nie uważają za koniecznie tym się przejmować. W Polsce musimy zrobić wszystko co w naszej mocy, by utrudnić środowiskom rewolucyjnym skuteczny marsz do przodu.
Wola Boża czy wola niemiecka?
Kościół katolicki wchodzi na ścieżki synodalności, ogłosiła Stolica Apostolska. 7 września Watykan opublikował „Dokument przygotowawczy” oraz „Vademecum”, które mają poprowadzić Kościół ku pierwszemu etapowi Procesu Synodalnego. Oba teksty powołują się na słowa papieża Franciszka wypowiedziane w przemówieniu z 2015 roku: „To właśnie droga synodalności jest tym, czego Bóg oczekuje od Kościoła w trzecim tysiącleciu”. Nie wiem, czy Pan Bóg rzeczywiście pragnie Kościoła synodalnego; jego stworzenia oczekują za to niewątpliwie wpływowi biskupi i świeccy z Niemiec.
Wesprzyj nas już teraz!
35 zł
60 zł
90 zł
Inna kwota
Wspieram
Dlatego swoją własną Drogę Synodalną rozpoczęli już w 2019 roku. Niemcy postawili przed Kościołem w swoim kraju cztery główne cele: zmiany w kapłaństwie, zwłaszcza w celibacie; wypracowanie nowej roli kobiet w Kościele, w tym dopuszczenie pań do sakramentów diakonatu i prezbiteriatu; przekształcenie katolickiej moralności seksualnej, tak, aby była zgodna z teorią gender; zwiększenie władzy świeckich w Kościele, zarówno w kwestiach administracyjnych jak i duszpasterskich.
Ustalenia są już gotowe
Uczestnicy niemieckiej Drogi Synodalnej, duchowni i świeccy, obradują w czterech gremiach, wypracowując dokumenty z konkretnymi postulaty zmian. Teoretycznie panuje swoboda debaty, ale większość ma ten sam cel – rewolucję – dlatego dyskusja jest fikcją. W związku z tym stanem rzeczy dla postronnego obserwatora proces jest trochę śmieszny: dokumenty, nad którymi od dwóch lat rzekomo głowią się uczestnicy Drogi, nie różnią się bowiem w swoich konkluzjach od… programowych tekstów przygotowawczych, które ogłoszone zostały przez czołowych niemieckich modernistów już na kilka miesięcy przed rozpoczęciem Drogi!
Bez cienia przesady można powiedzieć, że efekt obrad i refleksji jest już z góry przewidziany. Dlatego żadnych niemal emocji nie wzbudza nadchodzące Zgromadzenie Synodalne, czyli zebranie uczestników Drogi, które odbędzie się na przełomie września i października tego roku. Wiadomo, że lwia część członków obrad po prostu zaakceptuje dotychczasowe prace, które przewidują silne godzenie Kościoła ze współczesnymi ideologiami.
Mniejszość daje świadectwo sprzeciwu
Jest oczywiście mniejszość, która nie chce pogodzić się z radykalnym kursem Drogi. Osoby te nie są w stanie wpłynąć na przebieg obrad, bo jest ich zbyt mało. Nie chcą jednak dać się całkowicie zagłuszyć, dlatego kilka tygodni temu w sieci pojawiła się nowa strona internetowa – synodale.beitrage.de – która zbiera opinie konserwatywnych czy też tradycjonalistycznych uczestników Drogi. Jej właściwym twórcą jest biskup Ratyzbony, Rudolf Voderholzer, hierarcha od początku krytyczny wobec procesu. Bp Voderholzer ogłosił na stronie tekst na temat relacji między świeckimi a duchownymi; w jego ocenie oficjalny tekst Drogi Synodalnej na ten temat jest nie do pogodzenia z hierarchicznym ustrojem Kościoła, grzesząc, można rzec, ideologicznym demokratyzmem. Kilka dni później na tej samej stronie ukazał się też tekst sygnowany między innymi przez bp. Stefana Ostera z Pasawy, który stanowi propozycję alternatywną wobec oficjalnego dokumentu Drogi na temat seksualności. Bp Oster i kilku innych sygnatariuszy tekstu uważają oficjalne propozycje całkowitego pogodzenia nauki moralnej Kościoła z ideologią LGBT, genderyzmu czy antykoncepcjonizmu za z gruntu błędne. Środowiska konserwatywne zapowiadają, że publikacji będzie więcej.
Można jednak z góry powiedzieć, iż nie zmienią one ostatecznych postulatów Drogi Synodalnej w żadnym aspekcie; będą jednak świadectwem, że nawet w Niemczech jest jeszcze grupa katolików, którym zależy na katolickości Kościoła.
Ameryka Łacińska sojusznikiem Niemiec
Niemiecka Droga Synodalna, choć dotyczy teoretycznie jedynie Kościoła katolickiego w Niemczech, może mieć duże znaczenie dla Kościoła powszechnego. Pierwszą przyczyną jest fakt, że modernistyczny program wyrażany na Drodze podziela wielu katolików – w tym biskupów i kardynałów – na całym świecie.
Droga ma duchowych i ideowych przyjaciół w wielu krajach europejskich, zwłaszcza w Austrii, Szwajcarii i Belgii, ale również za Oceanem. W długoterminowej perspektywie kluczowa będzie raczej Ameryka Łacińska. Także tam trwa od pewnego czasu proces synodalny, który organizowany jest pod egidą CELAM – Rady Biskupów Ameryki Łacińskiej.
W tamtym regionie wpływy teologii niemieckiej są od dziesięcioleci bardzo silne. To niemieckojęzyczni teologowie przynieśli przecież na ten kontynent teologię wyzwolenia; dziś to oni są ideowymi motorami nowej fali rewolucji. Współpraca niemieckojęzycznych teologów z teologami i działaczami z Ameryki Łacińskiej była szczególnie widoczna w okolicach Synodu Amazońskiego. Panowała wtedy zadziwiająca zgodność takich kardynałów jak Reinhard Marx z Niemiec i Claudio Hummes z Brazylii w tematach celibatu, powołania kobiet, roli kultur lokalnych czy moralności seksualnej.
Dzisiaj współpraca ta trwa dalej, tyle, że wkracza na zupełnie nowy poziom: globalnego Procesu Synodalnego, który rozpoczyna się w październiku. To właśnie ten światowy Proces Synodalny jest drugą z przyczyn mogących nadać niemieckiej Drodze Synodalnej ogromne znaczenie. Jak wiadomo, Proces ma trzy etapy: diecezjalny, kontynentalny i podsumowujący w postaci Synodu Biskupów w Rzymie. Dzięki temu, że Niemcy dysponują obecnie całym pakietem dobrze opracowanych dokumentów, będą w stanie odegrać podczas Procesu szczególną rolę, proponując zestaw gotowych rozwiązań. Globalny Proces Synodalny dotyczy przecież w dużej mierze tych samych kwestii, co Droga Synodalna. Watykańskie dokumenty pokazały, że dużą rolę odegrają na nim zagadnienia relacji między duchowieństwem a świeckimi, rola kobiet, wreszcie ekumenizm.
Zielone światło z Rzymu?
Można zastanawiać się, dlaczego Stolica Apostolska godzi się z niemieckim procesem, który wzbudza na całym świecie poważne wątpliwości i kontrowersje. Nie chodzi tu przecież o głos jakichś marginalnych organizacji świeckich katolików, którzy domagaliby się radykalnych zmian; chodzi o proces ściśle kontrolowany przez Konferencję Episkopatu. Sami niemieccy biskupi w ramach Drogi Synodalnej zgłaszają wiele propozycji reform w oczywisty sposób niezgodnych z nauczanie Kościoła, jak błogosławienie związków homoseksualnych czy wprowadzenie sakramentalnego diakonatu kobiet. Watykan reaguje jednak bardzo nieśmiało. W tym roku na przykład Kongregacja Nauki Wiary wydała dokument zakazujący błogosławienia związków osób tej samej płci, ale w Niemczech został manifestacyjnie zignorowany – ze strony Stolicy Apostolskiej nie nastąpiła żadna reakcja, choć w całych Niemczech szereg księży zadeklarowało nieposłuszeństwo, mając w tym wsparcie biskupów. Sam papież Franciszek wydaje się prowadzić dwutorową grę. Jeszcze w 2019 roku wysłał do Niemców obszerny list, w którym domagał się troski o jedność z Kościołem powszechnym i prosił o to, by kłaść prymat na ewangelizację, a nie na reformy strukturalne. O swoim liście Franciszek mówił w niedawnym głośnym wywiadzie dla mediów hiszpańskich. Stwierdził, że zawarł tam wszystkie uwagi, jakie ma wobec Drogi Synodalnej; zarazem zaznaczył, że wierzy w dobre intencje niemieckich biskupów. Można byłoby to odczytać jako głos krytyczny, problem w tym, że nie wiadomo, co tak właściwe skrytykował Ojciec Święty: jego list był utrzymany na dość dużym poziomie ogólności; Franciszek nie potępił wprost żadnego z licznych przecież heretyckich pomysłów pojawiających się na Drodze. Innej, bardziej stanowczej reakcji, nie ma.
W awangardzie synodalności
A skoro tak, to Droga Synodalna idzie dalej – i to z coraz większym impetem. Najnowsze dokumenty Watykanu na temat globalnego Procesu Synodalnego zostały przez niemieckich biskupów i świeckich przyjęte z aprobatą. Przewodniczący Konferencji Episkopatu Niemiec, bp Georg Bätzing, określił watykańskie pisma mianem „kamienia milowego dla Drogi Synodalnej, zarówno na całym świecie jak i w Niemczech”. Biskup ucieszył się też, że dokumenty jako przykład realizowanych już procesów synodalności w Kościele na świecie wymieniają właśnie Niemcy. Bp Bätzing dodał, że dokumenty Watykanu zachęcają go nie tylko do aktywnego włączania się w globalny Proces Synodalny, ale również do „przedstawienia doświadczeń [niemieckiej] Drogi Synodalnej na obradach Kościoła powszechnego”. Z kolei były przewodniczący Episkopatu, kardynał Reinhard Marx, pierwszy inicjator Drogi Synodalnej, wyraził radość z powodu dobrego dopasowania niemieckiego procesu do procesu światowego rozpoczętego przez Watykan. Jak podkreślił, synodalność jest drogą Kościoła na przyszłość.
Dokumenty Watykanu za umocnienie stanowiska Niemców uznał też przewodniczący Centralnego Komitetu Niemieckich Katolików, prof. Thomas Sternberg, formalny „numer dwa” na Drodze Synodalnej. Jego zdaniem Stolica Apostolska wskazała Kościołowi powszechnemu ścieżkę, którą w Niemczech kroczy się już od pewnego czasu; ponadto skoro papież Franciszek chce, aby Kościół stawał się synodalny, nikt nie powinien już więcej zarzucać Niemcom dążenia do wzniecania „podziałów”, bo to właśnie Niemcy praktycznie realizują ideę synodalną.
Zadanie Polski w Procesie Synodalnym
Jeszcze kilka lat temu, gdy proces synodalny w Niemczech dopiero nabierał siły, mogło się zdawać, że Polacy będą w stanie zbudować przeciwwagę względem opcji modernistycznej. Przecież to polscy biskupi byli ważnym głosem katolickiej Tradycji na obu synodach o rodzinie; w kolejnych latach to również Polacy – wprawdzie na Ukrainie – potrafili upomnieć niemieckich hierarchów za odchodzenie od prawdziwej doktryny w kwestii homoseksualizmu.
Niestety, w przededniu rozpoczęcia globalnego Procesu Synodalnego niewiele wskazuje na to, by te nadzieje mogły się spełnić. Choć etap diecezjalny obrad rozpocznie się już za miesiąc, w Polsce nie ma jeszcze żadnego konkretnego programu działania. Tymczasem efekty konsultacji synodalnych mają zostać przesłane do Rzymu do kwietnia. Wypracowanie zaledwie w ciągu kilku miesięcy dobrze przemyślanych rozwiązań, które z jednej strony odpowiadałyby papieskiemu oczekiwaniu synodalności, a z drugiej zabezpieczałyby doktrynę i duszpasterstwo przed deformacjami, będzie szalenie trudne. Tym więcej, że Kościół w naszym kraju boryka się obecnie z ogromnymi problemami wewnętrznymi, w szczególności związanymi z tak zwanym brakiem rozliczenia spraw nadużyć seksualnych. Wiarygodność biskupów jako całości jest obiektywnie i realnie niska, zarówno na płaszczyźnie krajowej, jak i europejskiej. Wydaje się dlatego, że w globalnym Procesie Synodalnym będziemy raczej biernymi obserwatorami pozbawionymi własnego programu działania.
Mimo wszystko wciąż pozostaje trochę czasu. Trzeba wykorzystać go jak najlepiej. Organizując obrady synodalne w diecezjach, a następnie przekazując ich wyniki do Rzymu, należy bardzo pilnie strzec się wpadania w pułapkę liberalnej wizji kłaniania się przed duchem czasu. Będziemy musieli podjąć najważniejsze tematy, takie jak kwestia osób świeckich, kobiet, homoseksualizmu czy celibatu, ale absolutnie konieczne jest, by zrobić to w pełnej wierności nauczaniu kościelnemu, tak, by nie dolewać oliwy do rozbuchanego w Europie ognia rewolucji.
Mam głęboką nadzieję, że polscy biskupi staną na wysokości zadania, nawet jeżeli pod wieloma względami jest już późno. Ocalmy to, co można jeszcze ocalić.
Paweł Chmielewski